15 mar 2017

Sąsiedzi


Tak z lekka refleksyjnie zaczynam, co może nie wróży dobrze, ale staram się być bardziej pozytywnym i optymistycznym człowiekiem. 








Myśląc sąsiedzi na myśl przychodzi mi bajeczka o dwóch zabawnych gościach i ich genialnych pomysłach. Niestety moi sąsiedzi są mało przyjaźni, przynajmniej w tej części "osiedla". 

Przyjeżdżając tu miałam mylne wrażenie, że będzie tak jak u nas, że może ktoś da mi wyprowadzić psa albo umyć okna za parę dolarów. Okazuje się jednak, że sąsiad z naprzeciwka to łysy, gruby gbur, który nawet mijając cię przy skrzynce na listy i patrząc się prosto w oczy nie powie standardowego "How, how are you?". Nie będę po raz kolejny odzywać się pierwsza. Przez długi czas myślałam, że facet, który mieszka nam nami to staruszek na rowerze, ale okazało się, że tym fanatykiem broni jest facet około 40stki z psem. Cieszę się, że zdjął tę białą flagę, ale za każdym razem, gdy coś upuszcza na podłogę i rozlega się hałas, obawiam się, że buduje bombę. Całe szczęście u góry (nad tym łysym) mieszka starszy gościu, który zawsze się ukłoni, czasami powie coś śmiesznego. Alleluja, jest nadzieja. Była też mała, około 5 letnia dziewczynka, która pomachała mi czasami. Wracając z basenu natknęłam się też na psa i jego właściciela. Facet miły, ale pies polubił mnie znacznie bardziej.
Ostatnio dwie rodzinki się wyprowadziły, bo czynsz poszedł w górę. Jedna biała, jedna latynoska. Przynajmniej jedni zostawili porządek na balkonie. 

Ostrzeżenie sąsiada z góry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz